Beskid Zachodni – Czyli jak do końca obudzić się z zimowego letargu. Ciekawa trasa, piękne okolice, sztywne podjazdy i techniczne zjazdy. Sezon rozpoczęty.

Dla fanów cyferek, cała trasa liczyła 100 km przy 2 143 metrach przewyższenia. Całość pokonaliśmy w około 4 godziny. Pośpiech i napinke zostawiliśmy gdzieś na starcie, gdzie przyjdzie im poczekać na następny raz, gdy lokalne szosy pewnie staną się już areną walki z samym sobą (i kolegami).
Zaczęliśmy klasycznie, każdy świeży pełen sił i energii do jazdy, toteż podjazd na Chodanówke i Osielec Górny bardzo szybko zniknął gdzieś za plecami. Zjazd polecam każdemu, kto w szybkich zakrętach nie wędruje od razu do dźwigni hamulca, a nerwy potrafi utrzymać jak koszyk bidon w czasie brukowych klasyków. Fajny asfalt, nieźle wyprofilowane zakręty oraz stosunkowo mały ruch uliczny. Koniecznie wypróbujcie sami!
Kolejny cel to delikatny podjazd na Żarnówkę Przysłop przez Wieprzec. 7,2 km przy średnim nachyleniu 3%. Miło, przyjemnie i wyboiście, więc oprócz podjeżdżania można ćwiczyć manewry wymijające oraz balans ciałem. Dziurawy asfalt na podjeździe rekompensuje nam piękny zjazd, który potrafi przełączyć w wyższy stan świadomości. Miejscami spadek dochodzący do -15% pozwala rozpędzić szosowy bolid do ponad 76 km/h ( można spokojnie poprawić ten wynik do 90km/h).
Po kilku rozgrzewkowych ugniataniach, przyszedł czas na długo wyczekiwany i z dala wypatrywany podjazd z Makowa Podhalańskiego na Makowską Górę. Ponad 2 km dobrego asfaltu prowadzącego serpentynami na szczyt. Miejscami sztywno i bardzo sztywno czyli super i bardzo super. Dla mnie osobiście jeden z najfajniejszych podjazdów w tej części Polski. Chwilo trwaj wiecznie!


Zjazd w kierunku Jachówki to egzamin zaufania do hamulców oraz tego, że zza zakrętu nie wyłoni się niespodziewanie żaden samochód ( zwłaszcza srebrny Opel, z doświadczenia najbardziej niebezpiecznych dla kolarza model samochodu). Asfalt jest wąski, a po zimie pozostało jeszcze sporo żwiru i piasku na drodze. Odbijamy w prawo na Bienkówkę, a dalej Trzebunię oraz Stróżę. Ten przyjemny kawałek naszej trasy, mija bezstresowo na oglądaniu solowych akcji z naszego małego peletonu oraz opalaniu prawej nogi i ręki. Tempo jak wiatr dzisiejszego dnia czyli raczej słabe. Najlepsze ma jeszcze nadejść.
Po odbiciu na Pcim i Krzczonów, w głowie siedzi już tylko jedna myśl. Przetrwać podjazd pod Cyrle. To taki mały lokalny zabójca marzeń i przekonań, że zima została dobrze przepracowana. Miejscami nachyla się do 24.3%, trzyma od początku do końca, którego długo nie widać, a gdy już go widać, to człowiek nie dowierza. Podjazd usłany asfaltem kończy się chwilę przed szczytem, dalej już tylko betonowe dziurawe płyty. Pierwszy konkretny płomień w nodze, nie tylko mojej, ale i u kolegów. Niestety na szczyt prowadzi jedna droga i zjazd odbywa się tą samą nitką czarnego asfaltu. Trudny technicznie, bardzo szybki zjazd po mocno usłanej żwirem nawierzchni. Znikomy ruch na drodze jest jednak naszym sprzymierzeńcem i pozwala na łatwe wykonanie odpowiednich manewrów.


Podjazd na Zawadkę posiada wszystko co lubię w podjeżdżaniu. Leniwy początek, równomierne nachylenie z miejscami w których należy się spiąć, ale i chwilowymi krótkimi wypłaszczeniami. Pozwalają przepchnąć kwas z nóg, wziąć łyk z bidonu i otrzeć pot, a spocić jest się gdzie. Podjazd 3-ciej kategorii, 4,2 km długości, 252 metry przewyższenia, co daje całkiem słuszne 6 % średniego nachylenia.

Na końcu podjazdu wita nas najbardziej klawa drewniana budka do restowania w tej części Polski. Wygodne ławeczki, cień i przepiękny widok na Beskid.

Na koniec wycieczki i tej krótkiej relacji zostawiłem Bogdana, jak zwykliśmy nazywać podjazd pod Koskową Górę 867 m n.p.m. Najdłuższy podjazd w okolicy z pięknymi widokami okupiony zdecydowanie największym wysiłkiem i pieczeniem nóg. Ilekroć mam przyjemność wspinać się asfaltową drogą na szczyt, tylekroć odkrywam radość z jazdy na nowo. Więcej pisać nie będę. Zapraszam do wjazdu na szczyt i delektowania się ostatnim ciasteczkiem z widokami na cały Beskid Makowski i Wyspowy. Dzięki Bogdan i do zobaczenia!
Autor zdjęć i tekstu: Kamil Herchel, korekta Izabela Musiał
Link do aktywności na stravie: http://bit.ly/2nTgJ9a