Ile dla kobiety znaczy wyjazd do SPA? Właściwie co jest tak interesującego w tych wszystkich masażach i maseczkach błotnych? Dlaczego są w stanie wydać fortunę za jeden dzień w takim przybytku? Poświęćmy chwilę i spróbujmy zrozumieć nasze kobiety!
Za cel naszego SPA wybraliśmy sobie nie tak bardzo odległe Bielsko Białą. Ot taka męska wyprawa w granicach rozsądku. Nie za blisko, nie za daleko. Bo przecież faceci są bardzo rozsądni. No więc wracając do tematu. Wyjazd!
Bus, kawa z termosu, jajka na twardo. Wróć! To już nie te czasy by zapach jajek na twardo towarzyszył każdej męskiej wyprawie. No chyba, że honoru jajek na twardo bronią wędkarze. Pomijając okoliczności towarzyszące przygotowaniu prowiantu do wyprawy, jedziemy.
Aby wyczyścić nieco kieszenie wybieramy autostradę A4, bardzo szybko i zgrabnie zabierają nam pieniądze i otwierają szlaban. Jeśli ktoś szuka dobrej i sprawdzonej diety polecamy całodzienne przejażdżki A4, kasy na jedzenie już nie zostanie.
W tych radosnych nastrojach doprawiamy nasz wielki zapał do walki deszczem, który stuka rytmicznie w przednią szybę, odliczając jak zegar czas pozostały do jazdy na rowerze. Na parkingu planujemy nasz pobyt w SPA, nie mogąc się zdecydować zaczynamy od podjazdu „DAGLEZJOWY”. Kawał dobrej roboty wykonany przez ekipę z ENDURO Trails. Pięknie przygotowana trasa w malowniczych okolicznościach przyrody. Czysta przyjemność.
Jesteśmy na górze, co by tu wybrać… ? Tyle dobroci na nas czeka. Kilka osób startuje klasycznie od Twistera, nasz wybór pada na DH+. Rozpoczynamy masaże i pierwsze okłady błotne. Rewelacyjnie jest tu być!
Od samego wjazdu na trasę czuję się bombardowany endorfinami. Euforii nie ma końca, a to dopiero początek. Nie mogąc doczekać się kolejnego zjazdu wybieramy stromy i szybszy podjazd drogą. Jak przystało na endurowców kompletnie nie potrafimy podjeżdżać dlatego długo płaczemy męczeni skurczami (taki szosowy żarcik). Kropelki potu zaczynają zdobić nasze czoła delikatnie wypełniając zmarszczki. Jako, że podjazd dokonał selekcji każdy pojechał w swoją stronę, szukając szczęścia i kolejnych zabiegów leczniczych.
Słońce raczy nas witaminą D3. Najwyższy czas na najwspanialszy owoc wszech czasów – banan. Z resztą to już nie pierwszy – jeden od samego początku zdobi moją twarz. W takich chwilach zaczynam rozumieć Adama Małysza, który tak bardzo umiłował ów rajski owoc sukcesu. Ale dość już tych bananowych zachwytów czas na jazdę.
Podjeżdżamy Stefanką i atakujemy Cygana. Wymagający z niego koleś i do tego oszust. Korzeń na korzeniu, wstrząsy przeszywają każdy skrawek ciała. Zmęczenie daje o sobie znać, ale tak dokładnie ma być. Wytrzepało nas jak dywan na trzepaku przed świętami.
Kolejny raz w górę. Mając trochę przewagi nad resztą samotnie skręcam na Stary Zielony – szybki i w porównaniu do reszty wyjątkowo suchy trail przebiegający w klimacie ruin toru saneczkowego. Jak dla mnie zwycięzca dzisiejszego dnia! Ostatni podjazd nie przychodzi łatwo, ale obietnica zjazdu kamieniołomem dodaje mi sił. Kamieniołom – kocham tę trasę. Adrenalina, stres, ścianki i ciasne nawroty. Błoto i gleba, błoto i raz jeszcze gleba. Brązowe szaleństwo matki natury. Mimo ostrej walki o podium, w konkursie o najbardziej ubrudzonego ridera wygrywa Marcin Chwalba który organoleptycznie posmakował błota. Gratulacje!


Jak wiele daje zabieg Enduro-Spa? Polecamy sprawdzić wszystkim na własnej skórze. Każda hopka i nierówność delikatnie masują kręgosłup i mięśnie ramion, a także rozluźniają barki. Podjazdy troszczą się o nogi i tyłek. Coś pięknego. Każdą cześć ciała pokrywa lecznicze błoto. Już czuję jak działa. Wygładza i ujędrnia moją skórę. Zachęcamy do skorzystania z tego swoistego Enduro-SPA.
Autor tekstu: Kamil Herchel i Marek Stasiowski, korekta: Izabela Musiał