Spisz jest dla mnie miejscem niezwykle urokliwym i klimatycznym, pozbawionym dużej ilości góralskiego kiczu, tak charakterystycznego dla rejonów Zakopanego (choć Kościelisko się jakoś broni). Więcej w nim miejsca na spokojne obcowanie z naturą i samym sobą. Planując tę trasę celowo nie uwzględniłem wszystkiego, co warto zobaczyć i podjechać na Spiszu. Pewnie zapytacie dlaczego? By móc ciągle tam wracać i odkrywać nowe miejsca, drogi i dróżki. Każdy z was uchwyci sercem i wzrokiem coś innego. Taki jest Spisz.
Niemal każda historia o podróży zaczyna od środka lokomocji i bujnego opisu przemieszczenia się nim z punktu A do punktu B. Stanę w małej opozycji i podróż busem z Krakowa na Spisz streszczę jednym krótkim zdaniem: Dojechaliśmy!
Firmowego busa parkujemy pod szkołą w Krempachach. To dobre miejsce na początek wielu wycieczek po Spiszu ( Link do trasy w gpx i naszej wycieczki znajdziecie na dole wpisu). Nie tracąc czasu, rozpoczynamy wspaniałą podróż przez dwa kraje 🙂
Po zjeździe z drogi 969 w okolicach Harklowej, przejeżdżając przez rzekę Ochotnicę rozpoczynamy osławiony i lubiany, klasyczny podjazd na Przełęcz Knurowską (834m n.p.m.). Lubię zaczynać od czegoś, co „wlewa” we mnie ogromną radość z jazdy rowerem. Kilka zakrętów, widok na Tatry i kadencja z rytem mojego oddechu grają melodię, dla której warto na pięciolinii naszego życia namalować spory klucz wiolinowy.
Wspinaczka należy do tych „przyjemnych”. Równe nachylenie z dużą ilością zakrętów sprawia, że 5,8 km tego podjazdu mija bardzo szybko. Zdecydowanie sprawdzi się jako podjazd treningowy. My jednak jedziemy dalej i rozpoczynamy długi (prawie 20km), leniwy zjazd aż do Tylmanowej.
Wracamy na drogę 969 w kierunku Krościenka nad Dunajcem, by w centrum skręcić na Kluszkowce. Po dłuższym czasie poruszania się w tempie andante, zmierzamy do głównych atrakcji dzisiejszego dnia, gdzie serce przyspieszy do presto vivacissimo. No i w końcu zjedziemy z głównej drogi. Im mniej uczęszczana trasa, tym lepiej. Podjazd pod Hałuszową wraz z kolejną małą hopką wprowadzają dużo ożywienia i napędzają wszystkich do coraz to mocniejszego kręcenia.
Skręcamy w kierunku zapory w Sromowcach Wyżnych i granicy ze Słowacją. Spišská Stará Ves wita nas mocnym czołowym wiatrem, który od teraz będzie nam towarzyszył jako piąty, nie dający zmian i nie pracujący uczestnik. Czy można się na niego gniewać? Na pewno cicho pod nosem nie zaszkodzi 🙂
Kilka kilometrów dalej w miejscowości Spišské Hanušovce skręcamy w kierunku Veľká Franková i rozpoczynamy cudny podjazd na Przełęcz Hanuszowską.
Po chwili przerwy na żele, ciasteczka i zdjęcia ruszamy w dół ku wsi Veľká Franková i Osturna. Zamieszkane w większości przez ludność łemkowskiego pochodzenia, która do dnia dzisiejszego zachowała swoją skomplikowaną gwarę i tradycję malowania szczelin między belkami na niebieski (i zielony) kolor. Miejscowości te z każdej strony otoczone są górami. Czy można chcieć więcej?
Zdecydowanie można tu poczuć samotność, spokój i pustkę, których osobiście poszukuję na rowerze. Choć do końca ciężko być samemu. Od początku towarzyszy mi cichy, mechaniczny dźwięk kasety wraz z łańcuchem i zaczepny szum opony. To kompani, z którymi zaprzyjaźniłem się już lata temu i nie zamierzam się z nimi rozstawać. Gdybym tylko może ciszej sapał 🙂
Do tak zwanego koszyczka „gdybania” dodałbym jeszcze chętnie „szybciej podjeżdżał”, ale w tych okolicznościach przyrody nie ma to żadnego znaczenia. Początek podjazdu z Osturni do Łapszanki wyciska z nóg wszystko i trzyma do samego końca, ale czeka też nagroda – piękny zapach wiatru i niesamowity widok!
Wszystko co piękne, kiedyś się kończy, podobnie jest z tą historią. Po ostatnim, najsmaczniejszym żelu spożytym na małej ławeczce i wysępionym od kolegi snickersie mogę ruszać domknąć pętlę i jeszcze przez chwilę nacieszyć się tym cudnym dniem. Was gorąco zachęcam, odwiedźcie Spisz!
Trasa naszej wycieczki >>Link do stravy<<
Wyjątkowe Sklep Rowerowe www.tomarsport.pl
Zdjęcia i tekst: Kamil Herchel, korekta: Izabela Musiał