Historia świata pełna jest szalonych opowieści o wielkich ucieczkach. Na początku zawsze był pomysł i chęć oswobodzenia się z miejsca, w którym los kazał pobyć przez chwilę (lub dłuższą chwilę). W końcu każdy z nas pragnie wolności. Co więc powiecie na romantyczną ucieczkę z miasta rowerem?
Na początek potrzebujemy dobrego planu, wtedy z reguły wszystko idzie lepiej. Choć w przypadku kolarstwa potrzeba tylko jaj, by spróbować. No to próbujmy! Uciekajmy!
Rower radośnie tnie asfalt przy odrobinie zachęty ze strony ud i łydek. Pierwsza część mojego planu ucieczki zakłada dojazd do Iwanowic Dworskich, wcześniej przemykając koło Zesławic, Raciborowic, Książniczek, Michałowic i Zerwanej. To tam wjedziemy na cudną drogę, meandrującą wraz z rzeką Dłubnią w kierunku wspomnianych Iwanowic. W Zerwanej początek ma też jedna z najlepszych moich zdaniem tras do robienia długich 20-30 minutowych interwałów FTP/Sweet Spot lub doskonaleniu umiejętności jazdy na czas. Jeśli jednak uciekasz rekreacyjnie, na pewno widoki i atmosfera tego miejsca będą doskonałym kompanem 🙂
Po 29 minutach melduję się na rynku w Skale, powoli zaczynając cieszyć się wolnością i mega słonecznym dniem. Zdecydowanie i bez wątpliwości przekonuję samego siebie, że zasługuję na dużego włoskiego loda (bez polewy, bo aż tak szaleć nie wypada).
Jedźmy dalej, w kierunku Woli Kalinowskiej i Sułoszowej.
Piękno tej drogi obrosło już w legendy niczym stercząca samotnie Maczuga Herkulesa. Mieszkając w Małopolsce, koniecznie powinniście zobaczyć niesamowity Park Ojcowski. I koniecznie pojeździć po tych rejonach rowerem. Wtedy wszystko jest jeszcze piękniejsze. Ten kawałek drogi pozwoli wam przekręcić stery myślenia na spokojniejsze wody, zrelaksować się i cieszyć każdym metrem przejechanego asfaltu. Mówię to z własnego doświadczenia 🙂
W Sułoszowej skręcamy w prawo w kierunku Trzyciąża na jedną z najpiękniejszych i najciekawszych dróg w okolicy. Każdemu z Was gwarantuję, to będzie coś niesamowitego!
Nie spieszyłem się, pokonując ten fragment drogi, najchętniej przejechałbym go kilka razy, mając czas ogarnąć wszystko wkoło. No dobrze, w drogę, bo ciągle wiele kilometrów przed nami i wiele rzeczy do zobaczenia. Szybko przejeżdżamy przez Trzyciąż, by znów cywilizacja zniknęła gdzieś za plecami, a natura szeroko rozpostarła swój wachlarz walorów. Pola, wzniesienia, łąki, lasy liściaste i lasy iglaste. Tak, zapachniało ukochaną Jurą Północną, zapachem na tyle dla mnie charakterystycznym, że od razu przywołującym niesamowicie mocne wspomnienia. Jurę Północną zostawiamy na kolejną wycieczkę, by poświęcić jej należytą ilość miejsca i czasu.
Mijamy źródła Dłubni, która od tej pory towarzyszy mi w kierunku Imbramowic i Sieciechowic, gdzie odbijam na Wesołą. Przejeżdżając przez drogę nr 7 kieruje się na Polanowice, Goszcze, Więcławice Dworskie i Zastów. W koło pola uprawne, sady i sielski wiejski klimat, idealny, by wyciszyć się przed niechybnym powrotem do miasta. Możecie zapytać: Jak to? Mieliśmy uciekać, nie wracać. Sam lubię o tym myśleć jako o krótkim powrocie, by zabrać żele, napełnić bidony i przemyśleć trasę nowej ucieczki. Bo przecież uciekać można codziennie! Do czego was gorąco zachęcam!
Trasa wycieczki >> Link
Zdjęcia i tekst: Kamil Herchel, korekta: Izabela Musiał
wow ale super, ja bym poprosil o cos dla poczatkujacego romance ridera max 60 km 🙂
PolubieniePolubienie
Postaram się jak najszybciej przygotować coś na początek 🙂 Dziękuje za opinię 🙂
PolubieniePolubienie