Zastanawialiście się kiedyś jak to będzie, gdy w Waszym życiu pojawi się bąbelek?
Ja na przykład nie…
I w pewnym momencie uświadomiłem sobie, że 9 miesięcy ciąży to wcale nie tak dużo czasu jak myślałem. Czas z dnia na dzień się kurczył, a ja z ambitnego kolarza amatora miałem zamienić się w ojca.
Sęk w tym, że chciałem być ojcem ROWEROWYM.
I pewnie jak wielu z Was stanąłem przed dylematem czy kolarstwo w kontekście posiadania małego dziecka jest w ogóle możliwe?
Otóż jest! A ja postaram się przedstawić swoją subiektywną wizję tego, jak może ono wyglądać.
Jedno jest pewne: bez wątpienia zupełnie inaczej niż do tej pory.
WYBÓR ŚRODKA LOKOMOCJI – czyli jaka przyczepka rowerowa dla dziecka?

Artykułów na temat typów przyczepek rowerowych jest w internecie na pęczki, więc nie będę porównywał różnych modeli, a zamiast tego opowiem, na co i dlaczego zdecydowałem się ja.
Od początku planowałem zakup przyczepki, która będzie z nami przez najbliższe kilka lat. Z założenia miała służyć do krótkich wycieczek z niemowlakiem, by po jakimś czasie przekształcić się w wózek cargo na rodzinne wyprawy z sakwami. Z założenia jej życie miało nie należeć do najlżejszych i być jak najmniej związane z asfaltem.
Na rynku dostępne są produkty wielu producentów takich jak Burley, Qeridoo, Croozer, Giant, Hamax czy Thule. A ich ceny wahają się od 1500 do 10000 zł, więc nad zakupem trzeba dobrze się zastanowić.
co wybrałem?

Ostatecznie zdecydowałem się na Burley D’lite X w wersji dla dwójki dzieci z następujących przyczyn:
- Jest wytrzymałym wołem roboczym i jak się okazało, ma niezłą głębokość brodzenia w wodzie (Testy przeprowadziliśmy w jednym w suwalskich jezior)
- Można ją skonfigurować dla jednego dziecka, a jeśli życie nas zaskoczy, także dla dwójki
- Jest bardzo solidnie wykonana, a większość elementów jest dostępna jako część zamienna jeśli coś uda nam się zniszczyć (Ja swoją przewiozłem 50 kg kamieni na działkę)
- Posiada masę dodatkowych akcesoriów umożliwiających aktywności takie jak bieganie czy jazda na nartach
- Ma dużą przestrzeń ładunkową (Bez problemu poza dzieckiem mieszczą się do niej tygodniowe zakupy i cały niezbędny ekwipunek na kilkugodzinną wycieczkę)
- Jest wyposażona w regulowane zawieszenie, które zaskakująco dobrze radzi sobie w terenie i pozwala na zmianę twardości w zależności od wagi dziecka
- Jej konstrukcja pozwala na montaż hamaka dla niemowlaka (Jest to absolutnie niezbędne jeśli chcemy jeździć z dzieckiem już od pierwszego miesiąca życia)
- Mimo dużego rozmiaru jest dość kompaktowa po złożeniu
- Foteliki można całkowicie złożyć i przekształcić ją w przyczepkę Cargo
- Świetnie radzi sobie jako terenowy wózek
- Ostatnie, ale nie najmniej istotne – podoba się mojej żonie
Jakie wnioski po roku Jazdy?

Jestem zadowolony z wyboru, którego dokonałem, bo na przestrzeni ostatniego roku udało mi się znaleźć jedynie dwa minusy Burleya:
- Przyczepka nie jest całkowicie wodoodporna (podczas jazdy w deszczu górne panele przesiąkają wodą). Rozwiązaniem problemu jest mocne naciągnięcie materiału (tak by woda mogła po nim spływać) lub dokupienie osłony przeciwdeszczowej.
- Jeśli nie zasłonimy przedniego panelu całkowicie to po jeździe w lesie czy po piasku możemy zastać swoją pociechę pokrytą brudem
Moim zdaniem jednym z największych plusów D’lite X jest jej uniwersalność. Przyczepka była już przez nas noszona, pchana, ciągnięta pod górę, zapinana do zwykłego roweru crossowego z ośką 9 mm, mocowana do szosowego Treka Domane SL7, a nawet do roweru enduro.
Czy sprawdza się moja wizja rowerowego ojca? Na razie tak!